Złote ręce babci Ani

Artykuł (beskidzka24.pl)

Złote ręce babci Ani

Autor: Dorota Krehut-Raszykaccess_timechat_bubble_outline3

Anna Sabela z mężem Karolem. Fot. Z archiwum rodzinnego

Kochająca i oddana najbliższym, skromna, wrażliwa na drugiego człowieka i przyrodę, niezwykle gospodarna i pracowita, pogodna pomimo trudnych doświadczeń… Najbliżsi Anny Sabeli, najstarszej mieszkanki Cieszyna, z ogromną czułością wyrażają się o swojej babci. Każdy dzień, który mogą spędzać w towarzystwie 107-latki jest dla nich prawdziwym zaszczytem i darem. Jakie było życie jubilatki i w czym tkwi sekret jej długowieczności?

107-letnia Anna Sabela jest mieszkanką Domu Opieki „Kana” w Cieszynie, w którym bardzo często odwiedza ją rodzina. Choć ostatni rok był dla niej trudny, pokazał jej niesamowitą siłę, chęć życia, cierpliwość oraz pokorę w walce z chorobą. Jak często śpiewa, „Z Bogiem, z Bogiem, każda sprawa”, tak i robi, powierzając niebiosom każdy dzień swojego życia. A uzbierało się ich już ponad 39 tysięcy!

Anna Sabela z domu Prus urodziła się 27 stycznia 1913 roku w Cieszynie. Była przedostatnim dzieckiem w wielodzietnej rodzinie. Miała dwie starsze siostry i trzech braci. Wiedzę zdobywała w Szkole Ludowej i Wydziałowej dla chłopców i dziewcząt. Rodzinne szczęście zostało przerwane, gdy mała Ania miała siedem lat i zmarła jej mama, a dzieci na kilka miesięcy trafiły do domu dla sierot. Po powtórnym ożenku ojca, wróciła do domu.

Zawsze ciężko pracowała. Po szkole opiekowała się małymi dziećmi z bogatszych rodzin, przygotowywała posiłki dla całej rodziny. I zawsze śpiewała. Właśnie przez muzykę poznała swojego męża. Pochodzący z Ligotki Kameralnej Karol Sabela, z zawodu księgowy, był bowiem dyrygentem chóru działającego przy Robotniczym Stowarzyszeniu Kulturalno-Oświatowym „Siła”, w którego szeregi pani Anna wstąpiła jako młoda kobieta.

Zdjęcie ślubne Anny Sabeli z mężem Karolem. Fot. Z archiwum rodzinnego

– Babcia całe życie poświęciła rodzinie, tej najbliższej i dalszej, samotnemu rodzeństwu. Czas II wojny światowej, gdy Niemcy zabrali męża na przymusowe roboty, spędziła w Ligotce przy jego rodzinie wraz z jedynym synem Bronisławem. Do dziś darzy to miejscem wielkim sentymentem. Cieszyn zaś jest dla niej jak mała ojczyzna. Nie lubi go opuszczać – opowiada Katarzyna Jarzyna. Anna Sabela w ciągu swojego życia straciła niejedno mieszkanie i niejednokrotnie cały dorobek… Ich odbudowywanie wiązało się z systematyczną i ciężką pracą. – Niezwykle gospodarna, zapobiegliwa, pomocna, posiadająca „złote ręce” babcia nauczyła nas, wnuczki, wiele. Od prac typowo kobiecych, ręcznych: szycia na maszynie, szydełkowania, robienia na drutach, gotowania, po prace w ogródku. Budziła nas zawsze śpiewem różnych pieśni – od religijnych, poprzez ludowe, do patriotycznych. I do dziś śpiewa trzecie zwrotki wielu pieśni nauczonych w młodych latach! Nauczyła nas radzić sobie w życiu. Jej motto to przyjmowanie wszystkiego, co spotyka człowieka z wdzięcznością i pokorą, ze zrozumieniem, że to dar Boga. Pomimo ciężkich doświadczeń dwóch wojen światowych, zachowała pogodę ducha, która sprawia, że przebywanie z nią to wielka przyjemność. A dziś podkreśla: „Bogu dzięki, że nie ma wojny!” – dodaje Katarzyna Jarzyna.

Z pewnością można powiedzieć, że życie Anny Sabeli było i jest nadal zgodne z naturą. I być może to jest właśnie sekretem jej długowieczności, gdyż jubilatka jak ognia unikała medykamentów chemicznych, ratując się tylko ziołowymi i naturalnymi specyfikami…

Anna Sabela z rodziną z Ligotki Kameralnej. Fot. Z archiwum rodzinnego
1600