Maria Kolakowska (1912-2019)
Nie żyje najstarsza mieszkanka powiatu. Miała prawie 107 lat
- 25.09.2019, 15:22 (aktualizacja 26.09.2019, 12:25)
- Tomasz Ratuszniak
Dziś rano zmarła Maria Kolakowska. Mieszkanka Brzeźnicy 30 października skończyłaby 107 lat.
Miała dwa lata gdy… wybuchła I wojna światowa. Do setki jeszcze pracowała w ogródku, pieliła grządki, dbała o warzywa i kwiaty.
– Trzeba chadzać krajem nieba i krajem piekła. Ciężko pracować, oszczędzać i być dobrym dla ludzi. No i nacierać się spirytusem, żeby nie chorować – mówiła.
Do Brzeźnicy trafiła jako młoda dziewczyna, z małej wsi pod Kolbuszową.
– Bo to po wojnie bieda była taka, że były jedne buty na rodzinę. A ja chciałam mieć swoje, a i robotę lubiłam, to poszłam na służbę – opowiadała, mając na myśli I wojnę światową.
Najpierw trafiła do rodziny Kłusków, potem dwa lata przepracowała na plebanii.
– Na służbie to było tak, że jak to mówią, jak gdzieś pies nie mógł wejść, to sługa musiał. Bo jak gospodarz płacił, to wszystko trzeba było robić – mówiła.
W Brzeźnicy znalazła męża. Gdy brali ślub ona miała dwadzieścia, a on 32 lata. Gdy wybuchła II wojna światowa mieli już troje dzieci. Okupację udało im się przetrwać, chociaż tak Niemcy, jak i Rosjanie mocno dali się im we znaki. Mąż zmarł w 1944 roku, gdy pani Maria miała 32 lata. Została sama na gospodarstwie. Musiała zająć się nie tylko trójką dzieci i schorowaną teściową, ale i zwierzętami i hektarem pola.
– Trzeba było tą świnię chować, krowinę, żeby mleko było. Chowałam kury, gęsi na pierzyny, bo przecież nie było za co kupić. A w zimię to do lasu chodziłam pniaki wykopywać, żeby dzieciom w piecu zapalić. Za babę i za chłopa robiłam – wspominała.
Gdy obrobiła swoje gospodarstwo szła na odrobek do sąsiadów. Bo za dzień orania koniem, trzeba było cztery dni odrabiać w polu.
Drugi raz za mąż wyszła w połowie lat 60-tych. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ślub wzięła w Stanach Zjednoczonych. Wyjechała tam w 1966 roku na zaproszenie kuzynki i pewnego wdowca. Gdy przysięgali sobie przed ołtarzem ona miała 53 lata, a on był już po 70-tce. Przeżyli razem prawie 20 lat.
Do Polski wróciła w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, już z podwójnym, polskim i amerykańskim obywatelstwem. Mieszkała w niewielkim domku w Brzeźnicy.
Mimo swoich lat nie traciła pogody ducha, a słuchać można jej było godzinami.
– Ja lubię gadać i lubię śpiewać. Czasem to jak siedzę to sama sobie podśpiewuję – śmiała się jeszcze niedawno przyjmując gości.
Maria Kolakowska pochowana zostanie na cmentarzu w Brzeźnicy. Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 27 września (piątek) w Kościele Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Brzeźnicy.
Msza rozpocznie się o godzinie 12.00.