Stefania Agata Liszkiewicz (1910-2019)

Artykuł

Pożegnania: śp. s. Stefania Agata Liszkiewicz, najstarsza polska tercjarka

07.05.2019 Redakcja Z kraju

6 maja 2019 r. Mszą Świętą o godz. 12.00 na Cmentarzu Salwatorskim w Krakowie rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe Stefanii Agaty Liszkiewicz, najstarszej polskiej tercjarki, która zmarła w wieku 109 lat. Eucharystii przewodniczył ks. Bogusław Sroka ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo, kapelan krakowskiego Domu Ubogich im. Ludwika i Anny Helclów, gdzie ostatnie lata swego życia spędziła s. Stefania.

W homilii pogrzebowej przywołał między innymi postać śp. Zmarłej, wskazując pogodę ducha i cierpliwość w cierpieniu jako cechy, które ją szczególnie charakteryzowały. Obrzędom pogrzebowym przy grobie przewodniczył o. Krzysztof Kukułka, franciszkanin, asystent wspólnoty Franciszkańskiego Zakonu Świeckich przy Bazylice św. Franciszka w Krakowie, do której należała s. Stefania. W pogrzebie wzięli udział, oprócz rodziny i znajomych, także franciszkanie świeccy, tercjarska rodzina towarzysząca swojej Siostrze w ostatniej drodze obecnością i modlitwą.

Stefania Liszkiewicz urodziła się 23 sierpnia 1910 r. w Olszynach w powiecie gorlickim. Zdobyła tylko elementarne wykształcenie, wcześnie zmuszona warunkami bytowymi do podjęcia pracy, najpierw w niewielkim gospodarstwie rodziców, a potem pracy zarobkowej. Pracowała jako pomoc domowa w Gorlicach. 31 stycznia 1954 r. w tamtejszym kościele złożyła swą profesję we Franciszkańskim Zakonie Świeckich. Po przeprowadzce do Krakowa w 1958 r. poprosiła o przyjęcie do wspólnoty przy Bazylice św. Franciszka, gdzie z poświęceniem wykonywała różne dzieła i obowiązki, między innymi angażując się w budowę  wspólnego domu dla samotnych tercjarek. W swoim życiu przepracowała ponad pięćdziesiąt lat służąc innym i zawodowo i jako tercjarka. Od młodości należała także do Szkaplerza Karmelitańskiego i Bractwa Różańca Świętego. Uroczyście świętowała 50-lecie profesji w FZŚ oraz swoje setne urodziny. Jak zwykła powtarzać, praca i modlitwa były dla niej w życiu najważniejsze. Za jedno i drugie, i za jej dobre serce Pan niech ją obdarzy pokojem wiecznym.

Artykuł

Opowieść o tercjarce, która całe życie ludziom służyła

 Maria Fortuna-Sudor 
 Edycja małopolska 38/2010

Pod koniec sierpnia br. pani Stefania Liszkiewicz świętowała setne urodziny. Gdy przyszłam do Domu Pomocy Społecznej przy ul. Helclów w Krakowie, gdzie jubilatka mieszka od pięciu lat, zastałam ją pochyloną nad pożółkłymi, zaczytanymi książeczkami do nabożeństwa. Kiedy wytłumaczyłam cel mojej wizyty i spytałam, czy czyta „Niedzielę”, spojrzała na mnie dobrymi, uważnymi oczyma kobiety, która nic nie musi ukrywać, która może być sobą, i wyznała, że nie czyta gazet. Po czym dodała, że o naszym tygodniku słyszała w Radiu Maryja.

Najstarsze wspomnienia

Jej historia życia zaczyna się w małej podkarpackiej wiosce, gdzie pani Stefania urodziła się jako drugie z trzynaściorga dzieci właścicieli niedużego gospodarstwa. Z tej gromadki do dziś żyją młodsze siostry: Emilia, Helena, Marysia, Wanda, Zosia. Z najwcześniejszego dzieciństwa stulatka pamięta, że trzeba było pomagać rodzicom. I tak przez całe życie, które sędziwej seniorce upłynęło na służbie. Najpierw była szkoła, w której się znalazła bardziej jako pasterka krów kierownika-nauczyciela. Tam poznała pierwsze litery i cyfry. Potem mama posłała ją razem z bratem do znajdującej się bliżej domu szkoły w Radzionkowie, gdzie opanowała sztukę pisania, czytania i liczenia. – Pamiętam, że mieliśmy z bratem wspólne książki – wspomina. – A on, jak to chłopak, szybko je zniszczył i ja wstydziłam się, że są brudne i poszarpane… 
Szkoły pani Stefania nie skończyła. – Takie były czasy. W domu rodzeństwa do wykarmienia przybywało, więc trzeba było szukać miejsca dla siebie. Zamieszkałam u cioci, która nie miała dzieci, a mąż jej zmarł. Ona wzięła mnie i jeszcze chłopaka, sierotę. Wspólnie to gospodarstwo prowadziliśmy. Potem ciocia przygarnęła jeszcze dwójkę dzieci. Miałam wtedy może 13 lat. Gdy trochę podrosłam, zdecydowałam się szukać innej, płatnej pracy. Trafiłam do Gorlic, do domu, w którym byłam gosposią. Sprzątałam, prałam, gotowałam, robiłam zakupy. U pani, która mnie wtedy zatrudniła, pracowałam 30 lat. Najpierw w Gorlicach, a potem, gdy jedna z czterech jej córek zaproponowała przeniesienie do Krakowa, również w tym mieście. To była bardzo dobra pani, ona mnie jak piątą córkę traktowała – zapewnia jubilatka. I to dla niej charakterystyczne, że w czasie rozmowy nie powiedziała niczego złego o spotkanych w życiu ludziach. Wszyscy, zdaniem pani Stefanii, byli dobrzy, życzliwi, serdeczni.

W drodze do chrześcijańskiej doskonałości

Pani Stefania nie pamięta wielu wydarzeń historycznych, które działy się w czasie jej stuletniego życia. Zajęta wykonywaniem codziennych, ciężkich obowiązków często nawet sobie nie uświadamiała, co dzieje się wokół. Pamięta natomiast, że była zdziwiona, gdy po przybyciu do Krakowa zobaczyła tramwaje. 
Przez całe życie pracowała, wynajmując się jako pomoc domowa. W trudzie dnia codziennego wsparciem i pomocą były wiara i Kościół. Swój los pani Stefania związała z Franciszkańskim Zakonem Świeckich. W tej wspólnocie dążyła do chrześcijańskiej doskonałości przez 50 lat! – Był taki ksiądz, który wymyślił, że trzeba osobom samotnym pomóc zbudować dom, w którym mogłyby zamieszkać i czuć się u siebie – wspomina – Myśmy więc się w to zaangażowały w tym świeckim zakonie i drobne fundusze na powstanie domu przekazywały, a jak już powstał, to w nim znalazły się nasze małe mieszkania. 
W 2005 r. pani Stefania zamieszkała w DPS- ie. Mówi, że dobrze jej było w poprzednim miejscu, ale nie miała już siły samodzielnie o siebie zadbać. Współlokatorka, Helena Tabak, opowiada, że odkąd poznała Stefanię, ta prawie zawsze się modli. Zarówno w ciągu dnia, kiedy odmawia ze swoich książeczek nabożeństwa, jak również w nocy, podczas których towarzyszy jej różaniec. Zapewnia również, że dawne koleżanki pamiętają o seniorce. – W czerwcu tego roku przyjechały do nas i zabrały Stefanię – wspomina. – W kaplicy ich domu odprawiono w jej intencji Mszę św., był też poczęstunek. Informacja o Stefanii, tercjarce znajduje się również w wydanej w zeszłym roku książce „Świeccy Franciszkanie w Krakowie”, napisanej przez o. Zdzisława Gogola, s. Bronisławę Fimę i Aleksandrę Mączkę.

W setne urodziny

W sierpniu obchody stulecia Stefanii Liszkiewicz zorganizowano w DPS-ie. Pani Helena Tabak opowiada, że jubilatka otrzymała dyplomy z gratulacjami m.in. od Premiera, Prezydenta Krakowa i Wojewody Małopolskiego. Odprawiono Mszę św. w intencji stulatki, a potem nadszedł czas na tort, życzenia, gości… – To była piękna Msza św. – wspomina Helena Tabak. – Przybyli przedstawiciele Franciszkańskiego Zakonu Świeckiego, którzy zadbali wraz z naszym chórem o oprawę muzyczną, zajęli się czytaniami, a ksiądz w czasie kazania podkreślał, że Stefania przez całe życie nie wypiła kieliszka alkoholu, nie zapaliła papierosa… 
W trakcie spotkania zapytałam panią Stefanię, czy gdyby mogła, zmieniłaby coś w swoim życiu? Moja rozmówczyni spojrzała na mnie swymi dobrymi oczyma i wyznała: – Niczego w życiu nie żałuję. Gdybym je miała przeżyć ponownie, to chciałabym, by było takie samo, abym mogła pracować i modlić się, bo to jest w życiu najważniejsze.

1600